PO CO KOMU KOSZTORYSOWANIE?
: 22 lis 2011, o 11:13
Całkiem niedawno miałem spięcie na budowie z arcyczcigodnym inżynierem inspektorem nadzoru, który, nie wdając się w szczegóły, zanegował roszczenia dotyczące podniesienia sumy ubezpieczenia zalanego mieszkania ubogiej wdowy twierdząc, że normy we wszystkich kaenerach są maksymalne i mamy raczej siedzieć cicho bo i tak zarabiamy na tym co wycenił ubezpieczyciel.
Na Litość Boską! Znowu poczułem się tak jak po wygranym przetargu inwestor mówi:"trzeba było ująć w kosztach pośrednich", "trzeba było zadać pytanie", "trzeba było poprawić projekt zgodnie z K.C." Znowu. I mam tego dość.
Dlatego też w związku ze swoimi wieloletnimi zmaganiami się z absurdami dotyczącymi wycen w budownictwie (i budownictwa w ogóle) chcę na tym forum wywołać dyskusję na temat celowości kosztorysowania wg KNRów w obecnej formie.
Wyceny kosztorysowe na podstawie pradawnych KNR-ów (czcigodny 2-02, 2-01 etc...) do których odnoszą się katalogi nowych technologii, będąc wyrastającymi z tych staroci suplementami, prowadzą do dramatycznych sytuacji, stawiających proces budowlany przed problemami, których rozwiązanie nie zależy od konkretnej argumentacji lecz od dobrej woli jednej ze stron.
Pomijając szacunek jaki mam dla twórców KNRów, programistów i kogo tam jeszcze zaangażowanego w ekonomię budownictwa, uważam, że "główne" KNRy należy przeredagować (lub po prostu wyrzucić) bo te, tworzone przeważnie w czasach komuny, sieją zamęt, wywołują nieporozumienia i mają się nijak do terazniejszości, gdzie organizacja budownictwa ewoluowała (tu polecam wycenę tynków wg KNR 2-02 - dobrej zabawy .
Każdy nowy katalog odwołujący się do założeń 2-02 traktuję podejrzliwie i nieufnie. Wam też takie podejście polecam.
Bardzo często kosztorysowanie wygląda tak:
Jest inwestor. Ma pięniądze, pomysł na bizes, gotowy projekt i chce dowiedzieć się ile na "to" wyda. I tu rozpoczyna się tragedia. Doświadczony KOSZTORYSANT zabiera się do wyceny wg KNRów wierząc w ich nieomylność i ukrytą w nich prawdę objawioną. Poparty radami (pożal się Boże) sympatycznego Pana Pradowskiego i niejakiego Pana Rokiel, tworzy koszmarnego gniota, przez którego inwestor czuje że przepłaca a wykonawca nie śpi po nocach bo nie wie, czy do tego interesu nie dołoży.
Gorzej jest tylko w zamówieniach publicznych, gdzie Inwestor zaciąga zbyt duże kredyty pod źle oszacowaną inwestycję.
Na rynku jest coraz więcej firm (sam w takiej się udzielałem) dla których programy do kosztorysowania to zbędny wydatek. Wystarczy EXCEL znajomość cen jednostkowych i można ofertować. Kosztorysowanie, sekocenbud, intercenbud są potrzebne tylko wtedy gdy trafi się ktoś kto chce być FAIR-jerem.
Ps.*
Owa miła Pani ze wstępu dostała od uzbezpieczyciela ponaddwutysięczną rekompenstatę (wyliczoną wg knr), natomiast wykonawca wycenił się na 10 000,00 z okładem. Zrobiłem podobną kalkulację, dostosowując KNRy oraz ceny RMS do jego wyliczeń i na chwilę obecną, po interwencji prawnika, przyznano miłej Pani ponad 5 000,00 zł. Zastanawiamy się nad dalszymi roszczeniami.
Na Litość Boską! Znowu poczułem się tak jak po wygranym przetargu inwestor mówi:"trzeba było ująć w kosztach pośrednich", "trzeba było zadać pytanie", "trzeba było poprawić projekt zgodnie z K.C." Znowu. I mam tego dość.
Dlatego też w związku ze swoimi wieloletnimi zmaganiami się z absurdami dotyczącymi wycen w budownictwie (i budownictwa w ogóle) chcę na tym forum wywołać dyskusję na temat celowości kosztorysowania wg KNRów w obecnej formie.
Wyceny kosztorysowe na podstawie pradawnych KNR-ów (czcigodny 2-02, 2-01 etc...) do których odnoszą się katalogi nowych technologii, będąc wyrastającymi z tych staroci suplementami, prowadzą do dramatycznych sytuacji, stawiających proces budowlany przed problemami, których rozwiązanie nie zależy od konkretnej argumentacji lecz od dobrej woli jednej ze stron.
Pomijając szacunek jaki mam dla twórców KNRów, programistów i kogo tam jeszcze zaangażowanego w ekonomię budownictwa, uważam, że "główne" KNRy należy przeredagować (lub po prostu wyrzucić) bo te, tworzone przeważnie w czasach komuny, sieją zamęt, wywołują nieporozumienia i mają się nijak do terazniejszości, gdzie organizacja budownictwa ewoluowała (tu polecam wycenę tynków wg KNR 2-02 - dobrej zabawy .
Każdy nowy katalog odwołujący się do założeń 2-02 traktuję podejrzliwie i nieufnie. Wam też takie podejście polecam.
Bardzo często kosztorysowanie wygląda tak:
Jest inwestor. Ma pięniądze, pomysł na bizes, gotowy projekt i chce dowiedzieć się ile na "to" wyda. I tu rozpoczyna się tragedia. Doświadczony KOSZTORYSANT zabiera się do wyceny wg KNRów wierząc w ich nieomylność i ukrytą w nich prawdę objawioną. Poparty radami (pożal się Boże) sympatycznego Pana Pradowskiego i niejakiego Pana Rokiel, tworzy koszmarnego gniota, przez którego inwestor czuje że przepłaca a wykonawca nie śpi po nocach bo nie wie, czy do tego interesu nie dołoży.
Gorzej jest tylko w zamówieniach publicznych, gdzie Inwestor zaciąga zbyt duże kredyty pod źle oszacowaną inwestycję.
Na rynku jest coraz więcej firm (sam w takiej się udzielałem) dla których programy do kosztorysowania to zbędny wydatek. Wystarczy EXCEL znajomość cen jednostkowych i można ofertować. Kosztorysowanie, sekocenbud, intercenbud są potrzebne tylko wtedy gdy trafi się ktoś kto chce być FAIR-jerem.
Ps.*
Owa miła Pani ze wstępu dostała od uzbezpieczyciela ponaddwutysięczną rekompenstatę (wyliczoną wg knr), natomiast wykonawca wycenił się na 10 000,00 z okładem. Zrobiłem podobną kalkulację, dostosowując KNRy oraz ceny RMS do jego wyliczeń i na chwilę obecną, po interwencji prawnika, przyznano miłej Pani ponad 5 000,00 zł. Zastanawiamy się nad dalszymi roszczeniami.