Długo nosiłem się z wypowiedzeniem w tym temacie, ale w końcu się przełamałem

Może nie mam zbyt dużego doświadczenia w kosztorysowaniu (2,5 roku, kilkaset kosztorysów ofertowych, inwestorskich, powykonawczych zarówno na instalacje, jak i całe domku czy pawilony handlowe). Wyobrażając sobie kosztorysowanie w Excelu można by to uśrednić, że projekt np. instalacji można zrobić w Paincie. Jak ktoś chce, to zrobi, wydrukuje będzie wyglądać profesjonalnie. Z drugiej strony Excel kojarzy mi się z jednym potencjalnym klientem, który miał rozbiórki izolację na rurociągach. Jak się dowiedział, że wypadało by jechać, pomierzyć ilości i średnice, obmiary wrzucić w Normę, przeliczyć robociznę, KP i Z i że będzie to kosztowało. Oczywiście nie chciał, bo po co. Uśrednił stawkę demontażu na 18 zł/mb bo ludziom da 10-12 zł za mb i zarobi. Kolorowa tabelka, ładnie się sumowało, wyglądało w porządku. Po jakimś czasie wrócił z tekstem, że co to za robotę wziął, że inwestorzy tacy i siacy, że każdy okrada, itp, bo on dołożył do tej roboty. A mógł poświęcić trochę pieniążków (naprawdę niewielką kwotę w skali tej roboty) i mieć ładnie wszystko wyliczone. Znałby opłacalność, czy warto to robić czy nie. Nagadał ile to musiał autem tam z brygadą jeździć, że trzeba było otulinę wozić na wysypisko na terenie rozbiórki, ładować i rozładowywać itp. Na szybko stworzyłem mu paropozycyjny kosztorysik i pokazałem na czym polega cały trik, że jego wycena w Excelu nie bierze pod uwagę wielu aspektów roboty, albo uwzględnia je, ale nie wiadomo w jakiej wysokości. A w kosztorysiku wyszło mu raz dwa, ile jest robocizny netto (oraz ilości teoretycznych/kosztorysowych roboczogodzin na robotę, czyli ile czasu to będzie trwać, czyli ile dniówek muszą dostać pracownicy, czyli ile go będą kosztować), ile czasu będzie jeździć auto z otuliną na wysypisko (ile czasu będzie pracował kierowca), itp, itd. Na podstawie wyliczonych KP można było sprawdzić czy w tych kosztach zmieści się paliwo na dojazd, opłaty za pracowników, telefon, itp - ogólnie koszty działalności. Nie neguję, w Excelu można zrobić dobry kosztorys, nawet profesjonalny, ale wymaga to dużo większego nakładu czasu. I trudniej jest go modyfikować. Chyba, że ktoś robi roboty typu tynkowanie, z wyliczona własną stawką za m2, podstawia obmiar i voila gotowe. Albo korzysta z biuletynów cen, za pomocą których można spokojnie oszacować robotę. Chociaż biuletyny odnoszą się do uśrednionych warunków wykonywania prac, a wypada je do warunków lokalnych dopasować. A pomijam fakt, że często Excelowe kosztorysy liczą materiały 1:1, 100m instalacji to 100m rur. Nikt nie zakłada delikatnego nadmiaru/odpadu. A KNRy właśnie to uwzględniają, odpady z rur, nadkłady na np. beton. Bywają i inwestorzy, który widzą w kosztorysie pozycję rurociąg z PP powiedzmy za 17,98 i zaraz leci do hurtowni widzi, że rura kosztuje niecałe 8 zł na m. I zaczynają się teksty, że ile to zarobi nich wykonawca. I zaczyna się dyskusja, że 8 zł to kosztuje rura, a 17,98 to przywóz z hurtowni, rura+jej ułożenie+robocizna+kształtki+uchwyty+materiały pomocnicze, praca zgrzewarki do wykonania roboty (np. czyściwo). Wtedy dopiero zaczyna jarzyć o co chodzi w tej cenie. Inwestor taki zwykły szary jak słyszy, że dostanie kosztorys to cały jest podjarany, bo będzie miał KOSZTORYS. Tyle, że musi go umieć odczytać, albo mieć kogoś kto mu to wytłumaczy.
Wg mnie postrzeganie kosztorysowania tylko jako metody poznania i ustalenia ceny to nie pełne zrozumienie tematu. Owszem można stworzyć kosztorys bazujący tylko na cenach jednostkowych, da nam on cenę, dogadamy się z Inwestorem i gotowe. Ja oprócz samego kosztorysu dodatkowo drukuję oferentowi zestawienie robocizny, materiałów i sprzętu. Ma łatwy obraz ile czasu zajmie dana robota, jakie ma zużycie materiału i jakie koszty pracy sprzętu. I ma materiał z podanymi ilościami. O ile łatwiej jest zamówić 8 m3 betony B-20, niż tłumaczyć w betoniarni (przykład zasłyszany z życia, Inwestor zamawiał: "Panie, potrzebuję betonu na domek, taki 120 m2, nieduży taki, zielony będzie

, no żeby fundamenty wylać, pod taki domek, no nie wiem gruszka, e nie może ze dwie żeby nie brakło"

Często potem Inwestor albo wykonawca dzwoni, żeby np. cenę koparki zmienić, bo ma kogoś kto zrobi to taniej, albo cenę materiału bo utargował większy upust. Kilka kliknięć i kosztorys jest gotowy z poprawkami. Albo i czasem dwa kosztorysy , jeden z upustami pełnymi w hurtowni, stawką robocizny jaką faktycznie dostaną ludzie - to jest kosztorys kosztów roboty i drugi z upustami obciętymi o np. połowę - to jest kosztorys dla Inwestora. Wychodząca różnica pokazuje teoretyczny zysk na robocie. Albo kwotę do jakiej można zejść maksymalnie w negocjacjach gdyby trzeba było złapać robotę i zrobić po kosztach. Doświadczony kosztorysant traktuje wg mnie KNR jako zobrazowanie pracy jaka będzie wykonana. Tak, że jak drugi dostanie przedmiar to będzie wiedział co jest uwzględnione w tej pozycji jaką ma ona wartość czysto kosztorysową, średnią czy realną. A to że opis może być z 4-01, a w środku mamy "bebechy" z jakiegoś AT który lepiej sprawdza się przy danej robocie to jest już osobna sprawa. Ja wtedy dodaję słowo klucz "analiza indywidualna". Osobną sprawą jest to że przedmiary czy kosztorysy inwestorskie są czasem robione bez pojęcia. Kliku kliku po KNR, ceny z Sekocenbudu, a damy jeszcze im +5% tak żeby nie było i gotowe. Połowy, rzeczy nie ma, połowa jest niby w KP. A pani Zosia przy przetargu będzie mieć wydrukowany przedmiar lub inwestorski, wydrukowany ofertowy i poz. po poz. sprawdzać czy się zgadzają opisy ! i z grubsza ceny. A jak są jakieś dodatkowe pozycje albo niedaj boże jakaś analogia no to już po ofercie. Dlatego w wielu przetargach jest dupochron że przedmiar jest pomocniczo.

mamy go pomocniczo, ale musimy zrobić kosztorys ofertowy, który ma być z nim zgodny

Wiele nieujętych przez tworzącego robót, trzeba ukrywać w pozycjach albo w KP. Mała dygresja, ktoś kto tworzy inwestorski, powinien najpierw zrobić sobie z 10-15 kosztorysów na podstawie przedmiarów (najlepiej z przetargów) i potem sprawdzić je z projektem. Tak żeby nauczyć się robić dobry przedmiar, tak żeby kosztorysant sporządzając kosztorys ofertowy nie musiał liczyć od podstaw całości ze sprawdzeniem obmiarów łącznie. Bo i tak bywa, że w przedmiarze 3 pompy c.o. , w specyfikacji dwie, a na rysunku jedna

i trzeba zapytanie pisać i czekać na odpowiedź.
Co do inspektorów tu można trafić różnie. Można na takiego, który orientuje się w kosztorysowaniu i da się z nim logicznie podyskutować, a można na "betonka", który ma swój świat i jego celem jest wykazanie się inwestorowi jak to on ceny tnie. Jeden z takich próbował się wykazać jak zobaczył w kosztorysie pozycję z montażem centrali wentylacyjnej za 85 tyś zł, wyciągnął komóreczkę zadzwonił do jakiegoś znajomego i tryumfalnie ogłosił, że on taką centralę kupi za niecałe 70 tyś zł z upustem. Na to ode mnie dostał odpowiedź, że super. Jeżeli przywiezie ją za te niecałe 70 tyś,zamontuje, uruchomi, weźmie na siebie gwarancję to od razu możemy z nim podpisać umowę na to i na taką kwotę. Pan inspektor zaraz zamilkł, bo dotarła do niego bolesna prawda, że w tych ok. 15 tyś różnicy jest transport, montaż, uruchomienie, i jakiegoś zysku (robotę robi się dla zysku, a nie po kosztach) itp. Czyli koszty których nie potrafi oszacować. Ale panuje przekonanie że jak się zna cenę materiałów z faktury, ilość ludzi i czas w jakim coś zrobią to już mamy kosztorys. Wrzucam to w Excela w ładną tabelkę, drukuję, najlepiej z kolorach i gotowe. Wykonawca zapłaci ludzi, materiał i będzie szczęśliwy

a po co pośrednie koszty jakieś jeszcze, Nie ważne że, nie zapłaci zusu, nie wleje nic do baku żeby ludzi dowieźć, a jakiś zysk - tego się nie liczy. Przecież on na upuście w hurtowni już ma kokosy.
Reasumując kosztorysowanie to nie łatwa sztuka: bo trzeba być po trochę projektantem, po trochę technologiem, po trochę wykonawcą, po trochę inwestorem - dobrać technologię, dobrać ceny, dobrać upusty, koszty placu budowy, itp. No i szczypta ekonomii do tego- zmiany cen, prognozy zmiany cen, ceny walut. I zrobić to tak, żeby wykonawca zarobił, opłacił ludzi i swoje koszty, a Inwestor był zadowolony z ceny. Do tego jeszcze trzymać się trzeba wytycznych projektanta

Nie jest to łatwy i prosty kawałek chleba.