Inwestor - czyli walka z wiatrakami

Tu rozmawiamy o problemach dotyczących kosztorysowania
Awatar użytkownika
FireFighter
Użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: 10 mar 2013, o 10:44

Inwestor - czyli walka z wiatrakami

Post autor: FireFighter »

Postanowiłem napisać poniższy tekst po spotkaniu z Inwestorem. Tak, żeby świeżym kosztorysantom pokazać jakie czasem pomysły ma Inwestor i na co uważać.

Sprawa dotyczy termomodernizacji bloku. Koncepcję wizualną i projekt robi zaprzyjaźnione biuro projektowe, a ja do tego kosztorys. Inwestor czyli Wspólnota Mieszkaniowa reprezentowana przez prezesa zarządu chce oczywiście albo przetarg albo wybór ofery - sami jeszcze nie wiedzą. I wiadomo elewacja ma być najpiękniejsza i najlepiej za darmo. Ale koncert życzeń już jest: kosztorys na naprawę tynku i malowanie, kosztorys na docieplenie i tynk oraz kosztorys jeden i drugi w rozbiciu na poszczególne elewacje. Przy dobrym zbudowaniu przedmiaru wydrukowanie takich wariantów nie stanowi większego problemu. Schody i tłumaczenie prostych rzeczy Inwestorowi zaczynają się dalej. "Panie po co w kosztorysie rusztowania, ja nie wezmę paplochów co nie mają rusztowań, nie będę za nie płacił". I tłumacz tu człowieku, że koszt wynajmu rusztowań kosztem wynajmu. Jak wykonawca je ma to sobie robiąc ofertę na podstawie przedmiaru wrzuci tam 0,01zł. Ale praca rusztowań w kosztorysie to też ich zużywanie się (amortyzacja) i czas roboczogodzin na rozstawienie. Druga sprawa "Panie zrób pan jak najniższe kwoty, żeby się mieszkańcy nie wystraszyli". I dalsza walka, że ja mogę wrzucić upust nawet 30% na ceny i najniższą stawkę RBG, ale jaki to mam sens, jak potem na "przetargu" wyjdzie że Inwestorski jest na 200 tyś, a najniższa oferta na 300 tyś. I winny będzie kosztorysant, bo źle policzył. I dalsza lawina pytań, po co odgromy ruszać, i tłumaczenie że przy dociepleniu trzeba wspornik wydłużyć o gr. styropianu, czyli najprościej je wymienić. I najlepszy kwiatek "Panie coś pan tu źle policzył, popraw pan to". Inwestor bierze szerokość budynku, mnoży przez wysokość odejmuje okna, wychodzi mu ~320m2, a w przedmiarze pokazuje mi że ja mam blisko ~380m2. I zaczyna się tłumaczenie, że przecież są ościeża w tym (oczywiście plus wykład co to są ościeża), że w tym są bonie (na budynku są pasy pionowe i poziome "odsadzone" od lica elewacji o ~5cm. I na tym robi się różnica w metrażu. "Panie nie licz pan tego, po co to, taniej będzie". We mnie się już gotuje więc pytam, a styropian, siatka, klej i tynk w te ościeża nie idą? Chyba idą , więc należy je ująć bo są w zakresie termomodernizacji. Odwóz gruzu z odbijania uszkodzonego tynku - "Panie, a po co to, wywal pan to". No jasne, ja wywalę, Wykonawca potem zostawi hałdę gruzu pod blokiem, bo nie ma tego w zakresie określonym kosztorysem. A ludzie będą pomstować na kosztorysant, bo nie uwzględnił. Czyli jednym słowem, zrób pan g...o nie kosztorys, od łebka, na oko, jak najtańsza kwota za robotę, a potem jak robotę wykonawca weźmie to on się będzie martwił, my mu zapłacimy ryczałtem i gotowe. A to czy splajtuje czy nie to kogo to obchodzi. A kto się podpisze na kosztorysie - kosztorysant, w razie czego to on źle zrobił. To może zamiast kosztorysu to im trzeba by zliczyć metraż bloku z 1200m2 * wiesz pan co, po 80-100zł za m2 robią czyli kartka A4 z kwotą 96 tyś i nazwijmy to kosztorysem :)

I teraz ja mam zamiar zrobić tak. Kosztorys robię po swojemu, czyli określam i liczę wszystkie roboty jakie są przewidziane na budynku, wszystkie ościeża, wzmocnienia krawędzi kątownikami, itp. Taki dostanie Inwestor. A jak mu się któreś pozycje nie podobają, bo koszty robią to je usuną, ale Inwestor podpisze mi pismo, że poz. o nr. x,y,z zostają usunięte na jego wyraźne życzenie, i nie biorę odpowiedzialności za kwotę kosztorysu, która będzie nieadekwatna do zakresu robót koniecznego do wykonania, oraz w przypadku pytań do przetargu nie będę po raz kolejny dodawał poz. które już w kosztorysie były, zostało wyrzucone na żądanie Inwestora i znowu trzeba je dodać, bo przecież Wykonawcy głupi nie są i znają każde małe przeoczenie. A ja mam za jedną kwotę za zrobienie kosztorysu przy przetargu poprawiać go w nieskończoność, bo Inwestor chce tanio.
jasecki
Aktywny użytkownik
Posty: 153
Rejestracja: 16 lut 2012, o 08:52

Re: Inwestor - czyli walka z wiatrakami

Post autor: jasecki »

No, wreszcie poznałem kosztorysanta, który "jarzy" o co chodzi w dobrym kosztorysie. Normalnie się cieszę.
Oczywiście zdarzało się czasami, że komuś nie podobała się ostateczna kwota, ale aż takiego skrajnego przypadku nie miałem. Może dlatego, że mi robotę zleca biuro projektowe a nie Wspólnota Mieszkaniowa. A jeśli robię dla wspólnoty, to i tak zlecenie pochodzi od jakiegoś Zarządcy Nieruchomości. Więc z jakimiś laikami nie gadam. Ostatnio zrobiłem kosztorys na remont elewacji budynku o wysokich walorach konserwatorskich (sztukaterie itp. bajery), były też bonie, pasy we wszelkich kierunkach, masa ościeży itd, (mam nadzieję, że nie robiliśmy na ten sam budynek :D ). Wyszło ponad 300 tyś. Myślałem że się współwłaściciele załamią kwotą (dużo ich tam nie ma). A okazało się że aż się ucieszyli, że to tylko tyle...
Awatar użytkownika
FireFighter
Użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: 10 mar 2013, o 10:44

Re: Inwestor - czyli walka z wiatrakami

Post autor: FireFighter »

Ja też mam zlecenie od biura projektowego, ale na rozmowy w sprawie kosztorysu jeżdżę ja, bo projektant mówi wprost - ja robię projekt ty to liczysz, każdy ma swój zakres i ty się bardziej orientujesz w KNRach, itp a ja im mogę sprawy projektowe tłumaczyć.

Najbardziej to mnie śmieszą rozmowy z Inwestorem "Panie, ja się nie znam, ale drogo to jest" :) Tak jak kiedyś pisałem na tym forum, Inwestor chce kosztorys, a nie wie co w nim ma być, czego ma nie być. I szlag człowieka trafia, jak tłumaczy, że Kosztorys Inwestorski określą wartość robót na średnich cenach i parametrach, czyli jeżeli jest dobrze sporządzony to zawsze będzie większy niż składane na podstawie jego oferty. I uważam, że kosztorys powinien przewidywać wszystkie możliwe prace, określone projektem jaki wystąpią podczas danego przedsięwzięcia. Chyba lepiej jest korzystając z KNRów określić wywóz gruzu, wywóz ziemi, zabezpieczenie okien, itp niż "walnąć kalkulacja własna - roboty dodatkowe 5 tyś. zł" czyli kwotę z księżyca obejmująca nie wiadomo co. Jako doskonały przykład można by podać obrabianie ościeży, zgodnie ze sztuką na każde powinno się dać kątownik z siatką podobnie jak listwy startowe od dołu. A to, że większość wykonawców zrobi to bez kątownika z siatką i bez listew startowych i jak im to przejdzie to tu już ma możliwość obniżenia ceny oferty. A już sobie wyobrażam pienienie się inwestora, gdy wykonawca przyjdzie do niego i powie "W kosztorysie nie ma, ale trzeba dać listwy i kątowniki. Ja to zrobię, ale jako robotę dodatkową" i skrobnie Inwestora po portfelu, a Inwestor będzie psy wieszał na kosztorysancie, że co za nieuk nie umieścił tego w kosztorysie.

Wykonawcy, z którymi współpracuje często umieszczają kosztorys jako załącznik do umowy, bo dokładnie określa on prace do wykonania. Jak czegoś nie ma, a "wyjdzie" na budowie to do jakiś tam granic robią w cenie, ale niektóre rzeczy idą jako roboty dodatkowe.

Bardzo mi to czasem przypomina historie z wielu budów, np. w temacie stali zbrojeniowej. "Patrz pan, na belkę dał panu fi 22, co za projektant, my tu panu damy 12 ze dwa pręty się dorzuci i git będzie, akurat panu prętów zostało to się wykorzysta" :) tyle że jak potem dana belka czy "nadproże" siądzie, to jest prosta sprawa - jakie wg projektu miało być zbrojenie - fi. 22, a jakie jest fi 12, ale dwa pręty więcej, no to drogi wykonawco kujesz całość i robisz tak jak jest w projekcie, a nie tak jak ci się wydaje. I tak potem bywa z resztą. "Ile panu wyliczył na tynkowanie?", "Ło jezu, 30 tyś, co on to policzył, co to za tynk. Ja to panu zrobię za 20 tyś", a potem taki wykonawca truje że dołożył do roboty, że gdyby wiedział, że tyle ościeży i "winkli" to by w życiu się za 20 tyś tego nie podjął.

Reasumując, każdy nie robi swoje i drugiemu jakoś zaufa: projektant niech projektuje, konstruktor niech oblicza, kosztorysant niech poda wartość, a oferent niech na podstawie przedmiaru poda swoje ceny (czy to z KNRów, czy z analiz własnych, czy "od oka", czy za metr), tak żeby nie dołożył do roboty, a coś na niej zarobił. A inwestor niech się cieszy z dobrze wykonanej roboty, zgodnie z projektem, sztuką budowlaną i zrobionej najlepiej poniżej przewidzianej ceny kosztorysowej, niż naraża się na dodatkowe koszty, bo powyrzucał pozycje z kosztorysu, żeby było tanio dla mieszkańców.
ODPOWIEDZ